Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/curia.do-postawic.rzeszow.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
wet odpowiedzieć, po prostu patrzył na nią. Ustąpiła głównie dlatego, że nie chciała, aby wszyscy mieszkańcy hotelu stali się świadkami ich rozmowy. Musiały się zacząć rozgrywki ligowe kręglarzy, ponieważ parking przed The Lodge zapełniły samochody i pokój obok Sayre był zajęty. Zdjęła łańcuch i Beck wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Natychmiast spojrzał na rąbek jej koszuli nocnej, nagie nogi i stopy. Objęła się ramionami w talii i ten obronny gest sprawił, że spojrzał w bok. - W świetle tego, co zdarzyło się dziś rano... włóż coś na siebie, jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej. - Nie zostaniesz tu długo. Czego chcesz? - Clark Daly jest w szpitalu. - Co takiego? - Na ostrym dyżurze. Dłoń Sayre powędrowała do gardła. - Kolejny wypadek przy pracy? - Nie powiedziałbym. Został pobity. - Pobity? - Na kwaśne jabłko. Jest w poważnym stanie, niedługo się okaże, czy w krytycznym. Ma widoczne obrażenia, obluzowane zęby, rozpłataną wargę, podbite oczy, rozcięte powieki, rany na głowie. Możliwe, że doznał złamania kości czaszki, ma połamane żebra. Podejrzewają wewnętrzne krwawienia, ale dopiero prześwietlenie potwierdzi to lub wyeliminuje. Sayre zasłoniła dłonią usta i powoli wypuszczając powietrze z płuc, usiadła na brzegu łóżka. - K... kto? - Nie znamy nazwisk sprawców, ale zostałaś uznana za jedną z odpowiedzialnych za to osób - wpatrzył się w nią świdrującym wzrokiem. Sayre poczuła mdłości. - Co się stało? - Dziś w nocy zostałem w fabryce. Chciałem być na miejscu w razie ewentualnych kłopotów. Wkrótce po rozpoczęciu porannej zmiany zorientował się, że coś nie gra. - Kiedy pracujesz tam wystarczająco długo, zaczynasz odbierać wibracje i czujesz, gdy coś jest nie tak- powiedział. - Poszedłem na dół i zacząłem się dopytywać, co się stało. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, zwłaszcza w obliczu ostatnich wydarzeń. - Jesteś najlepszym kumplem Huffa. Zacisnął szczęki z gniewu, ale nie skomentował jej uwagi. - Wreszcie udało mi się wyciągnąć od jednego z robotników, że Clark Daly nie zgłosił się do pracy. Jeden z kolegów zadzwonił do jego żony, która oszalała ze strachu. Powiedziała, że miał mnóstwo czasu, by dotrzeć do fabryki, Zaniepokoiło to jego przyjaciół, którzy natychmiast chcieli udać się na poszukiwania. Kazałem im zostać w pracy i wraz z kilkoma wybranymi poszedłem rozejrzeć się za Clarkiem. Dostrzegliśmy jego samochód na poboczu, nie dalej niż dwie przecznice od domu. Clark leżał na brzuchu w rowie, nieprzytomny. Źle z nim. Sayre wstała i powlokła się w stronę komody. - Idę tam. - Wyciągnęła z szuflady dżinsy, jednak Beck wyrwał je jej z ręki i rzucił na bok. - Pani Daly to się nie spodoba, Sayre. - Nie obchodzi mnie...

Nagle jego myśli powędrowały do niej. Znowu widział ją siedzącą na drzewie i patrzącą na niego z góry, śpiącą z głową na jego ramieniu, huśtającą na kolanach malutkiego siostrzeńca, roześmianą, bosą, olśniewającą w czarnej su¬kience. ..

- Czyżby?
sam na sam z tą harpią, to niewłaściwie ją ocenił!
Było coś wzruszająco bezradnego w sennym drgnięciu jej ciemnych rzęs. Poruszyła głową i
Desperados! Mam w lodówce! – zachęcał, podchodząc do niego.
- Twoje żądanie, mademoiselle, jest dla mnie rozkazem. - Szarpnął energicznie za
Jeszcze raz udało się jej umknąć.
- Ma pani moje słowo - odparł z lekkim ukłonem. - A teraz zechce pani pójść z Carmine. Zaprowadzi panią do kabiny, gdzie będzie się pani mogła odświeżyć. Najpierw jednak sprawdzi, czy nikt nie podrzucił pani żadnych urządzeń elektronicznych.
zewnątrz. Przytakiwał co prawda księciu i udawał, że się zastanawia, lecz dawno już powziął
- Nie mogę... - Tym razem w jej głosie zabrzmiał żal. - Okłamuję go od samego początku i nadal będę to robić. Nie można jednocześnie kochać i kłamać. Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość!
Po wyjściu Jamesa Blaque oparł się wygodnie o jedwabne poduszki. Był bardzo zadowolony ze swego asystenta. Wiedział, że ten byłby w siódmym niebie, gdyby rozkazał mu zlikwidować lady Isabell. Zastanawiał się nad tym, jednak ostatecznie oddalił tę myśl. Zdecydował, że rozprawi się z nią osobiście. W dowód wdzięczności może jej zapewnić szybką i lekką śmierć.
- Becky!
był kimś niepoważnym. Błazeństwo rozmówcy poprawiło Kurkowowi nastrój.
- Kłamiesz.
własny wygląd. Upewniła się, że niczego nie brakuje, i wygładziła fałdy.

- Broitenburg cię potrzebuje. - Ponownie zaczął gładzić jej dłoń. - Jeśli odmówisz, w moim kraju zapanuje chaos. Zrozum, nie tylko Henry cię potrzebuje, ja też.

angielsku. Nie powinniście się wyróżniać. Kiedy złapiecie dziewczynę, przyprowadźcie ją do
- Pewnie pani wie - powiedziała, patrząc Belli prosto w oczy - że jestem w show biznesie bardzo długo. Mam go we krwi. I chcę pani powiedzieć, że komediant zawsze rozpozna drugiego komedianta.
No! Tak mógł pokazać się swojemu księciu!

- Nie widział pan, w którą stronę poszła?

- Ona wcale tobą...
Była taka cudowna... Włosy miała splecione w warkocz, a na czubku jej nosa widniała ciemna smużka - widać ocie¬rała sobie twarz zabrudzoną dłonią. Mark wpatrywał się w drobną twarz Tammy z absolutnym zachwytem, zakocha¬ny do szaleństwa.
- Płakałaś?

nadszedł jako ostatni. Spojrzał wrogo na Aleca, nim wszedł na schody.

- Wtedy, przy pianinie, myślałam, że jesteś najbardziej aroganckim skurwysynem, jakiego miałam nieszczęście poznać. - Przesunęła palcem w dół po jego brodzie. - A przy okazji, jednym z najatrakcyjniejszych. - Ja zaś zastanawiałem się, jak się powstrzymać, żeby nie dotknąć cię po to, by sprawdzić, że naprawdę istniejesz. Wydałaś mi się najbardziej seksowną kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. A przy okazji, najbardziej przemądrzałą. Zaśmiała się lekko. - Tak bardzo chciałam cię nienawidzić - powiedziała. Nagle spoważniała. - Chciałabym cię nienawidzić teraz. - Chcesz tego z powodu brudnej roboty, jaką wykonuję dla Huffa. - Tak. - Podziwiam twoją prawość. - Czyżby, Beck? - Tak. Czy moglibyśmy jednak porzucić na chwilę twoją prawość i mój jej brak? - wyszeptał. - Przynajmniej do rana. - Chcesz, żebym została? Przytulił ją mocniej. - Tylko spróbuj odejść. Pocałowali się długo i bez pośpiechu. Jego ręce powędrowały od jej piersi w kierunku miękkiej, wilgotnej tajemnicy jej płci, a potem znów w górę, ku piersi i nabrzmiałej brodawce. Od pierwszego spotkania z Sayre setki razy wyobrażał sobie, jak leżą obok siebie, nadzy. Rzeczywi-stość jednak przechodziła jego najśmielsze wyobrażenia. Teraz, kiedy w końcu byli razem, Beck nie mógł się nasycić jej dotykiem. Kiedy przestali się całować, objął wzrokiem jej ciało. - Jesteś piękna, Sayre. - Dziękuję. - Bez skazy. Ten komentarz sprawił, że senny uśmiech stopniowo zniknął z jej twarzy. Poczuł, jak Sayre wycofuje się w głąb siebie, jeszcze zanim usiadła i przyciągnęła kolana do piersi, opierając na nich brodę. - Mam skazę, Beck. Lepiej by było dla ciebie, gdybyś nigdy mnie nie poznał. - To nieprawda. - To prawda, Beck. Pozostawiam za sobą zniszczenie My, Hoyle'owie, jesteśmy z tego znani. To nasza specjalność. Łamiemy ludziom serca i życia, nieodwracalnie. Położył dłoń na jej plecach. Skóra Sayre była niewiarygodnie gładka i blada w porównaniu z jego ciałem. Jej biodra odcinały się łagodnym łukiem od wąskiej talii. Nad pośladkami widniały dwa symetryczne płytkie dołeczki. Ta kobieca cecha sprawiła, że jego serce wypełniło dziwne pragnienie, jakiego nie czuł nigdy przedtem. Wiele razy odczuwał fizyczne pożądanie, nigdy jednak nie doświadczył pragnienia, aby całkowicie posiąść ciało kobiety, poznać jego pełnię. - Co zniszczyłaś, Sayre? - Poślubiłam dwóch mężczyzn, których nie kochałam. Wydawałam ich pieniądze, dzieliłam z nimi łoże, lecz ledwo pamiętam, jak wyglądali. - Spojrzała na niego, sprawdzając reakcję, ale twarz Becka pozostała spokojna. Chciał, żeby opowiedziała mu o tamtych czasach. Pragnął poznać wszystkie brudne szczegóły jej tamtego życia. - Zniszczyłam ich. - Patrzyła przed siebie. Mówiła z wyraźnym trudem. - Celowo i dla własnych egoistycznych celów. Nie miałam nic przeciwko nim, ale wykorzystałam ich bezlitośnie.
- Ze mną jest podobnie - Róża weszła mu w słowo. - I dlatego im dłużej jesteśmy ze sobą, tym łatwiej mogę
- Dobrze, a teraz znajdę sobie pokój.