- Czyżby? sam na sam z tą harpią, to niewłaściwie ją ocenił! Było coś wzruszająco bezradnego w sennym drgnięciu jej ciemnych rzęs. Poruszyła głową i Desperados! Mam w lodówce! – zachęcał, podchodząc do niego. - Twoje żądanie, mademoiselle, jest dla mnie rozkazem. - Szarpnął energicznie za Jeszcze raz udało się jej umknąć. - Ma pani moje słowo - odparł z lekkim ukłonem. - A teraz zechce pani pójść z Carmine. Zaprowadzi panią do kabiny, gdzie będzie się pani mogła odświeżyć. Najpierw jednak sprawdzi, czy nikt nie podrzucił pani żadnych urządzeń elektronicznych. zewnątrz. Przytakiwał co prawda księciu i udawał, że się zastanawia, lecz dawno już powziął - Nie mogę... - Tym razem w jej głosie zabrzmiał żal. - Okłamuję go od samego początku i nadal będę to robić. Nie można jednocześnie kochać i kłamać. Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość! Po wyjściu Jamesa Blaque oparł się wygodnie o jedwabne poduszki. Był bardzo zadowolony ze swego asystenta. Wiedział, że ten byłby w siódmym niebie, gdyby rozkazał mu zlikwidować lady Isabell. Zastanawiał się nad tym, jednak ostatecznie oddalił tę myśl. Zdecydował, że rozprawi się z nią osobiście. W dowód wdzięczności może jej zapewnić szybką i lekką śmierć. - Becky! był kimś niepoważnym. Błazeństwo rozmówcy poprawiło Kurkowowi nastrój. - Kłamiesz. własny wygląd. Upewniła się, że niczego nie brakuje, i wygładziła fałdy.
angielsku. Nie powinniście się wyróżniać. Kiedy złapiecie dziewczynę, przyprowadźcie ją do - Pewnie pani wie - powiedziała, patrząc Belli prosto w oczy - że jestem w show biznesie bardzo długo. Mam go we krwi. I chcę pani powiedzieć, że komediant zawsze rozpozna drugiego komedianta. No! Tak mógł pokazać się swojemu księciu!
- Ona wcale tobą... Była taka cudowna... Włosy miała splecione w warkocz, a na czubku jej nosa widniała ciemna smużka - widać ocie¬rała sobie twarz zabrudzoną dłonią. Mark wpatrywał się w drobną twarz Tammy z absolutnym zachwytem, zakocha¬ny do szaleństwa. - Płakałaś?
- Wtedy, przy pianinie, myślałam, że jesteś najbardziej aroganckim skurwysynem, jakiego miałam nieszczęście poznać. - Przesunęła palcem w dół po jego brodzie. - A przy okazji, jednym z najatrakcyjniejszych. - Ja zaś zastanawiałem się, jak się powstrzymać, żeby nie dotknąć cię po to, by sprawdzić, że naprawdę istniejesz. Wydałaś mi się najbardziej seksowną kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. A przy okazji, najbardziej przemądrzałą. Zaśmiała się lekko. - Tak bardzo chciałam cię nienawidzić - powiedziała. Nagle spoważniała. - Chciałabym cię nienawidzić teraz. - Chcesz tego z powodu brudnej roboty, jaką wykonuję dla Huffa. - Tak. - Podziwiam twoją prawość. - Czyżby, Beck? - Tak. Czy moglibyśmy jednak porzucić na chwilę twoją prawość i mój jej brak? - wyszeptał. - Przynajmniej do rana. - Chcesz, żebym została? Przytulił ją mocniej. - Tylko spróbuj odejść. Pocałowali się długo i bez pośpiechu. Jego ręce powędrowały od jej piersi w kierunku miękkiej, wilgotnej tajemnicy jej płci, a potem znów w górę, ku piersi i nabrzmiałej brodawce. Od pierwszego spotkania z Sayre setki razy wyobrażał sobie, jak leżą obok siebie, nadzy. Rzeczywi-stość jednak przechodziła jego najśmielsze wyobrażenia. Teraz, kiedy w końcu byli razem, Beck nie mógł się nasycić jej dotykiem. Kiedy przestali się całować, objął wzrokiem jej ciało. - Jesteś piękna, Sayre. - Dziękuję. - Bez skazy. Ten komentarz sprawił, że senny uśmiech stopniowo zniknął z jej twarzy. Poczuł, jak Sayre wycofuje się w głąb siebie, jeszcze zanim usiadła i przyciągnęła kolana do piersi, opierając na nich brodę. - Mam skazę, Beck. Lepiej by było dla ciebie, gdybyś nigdy mnie nie poznał. - To nieprawda. - To prawda, Beck. Pozostawiam za sobą zniszczenie My, Hoyle'owie, jesteśmy z tego znani. To nasza specjalność. Łamiemy ludziom serca i życia, nieodwracalnie. Położył dłoń na jej plecach. Skóra Sayre była niewiarygodnie gładka i blada w porównaniu z jego ciałem. Jej biodra odcinały się łagodnym łukiem od wąskiej talii. Nad pośladkami widniały dwa symetryczne płytkie dołeczki. Ta kobieca cecha sprawiła, że jego serce wypełniło dziwne pragnienie, jakiego nie czuł nigdy przedtem. Wiele razy odczuwał fizyczne pożądanie, nigdy jednak nie doświadczył pragnienia, aby całkowicie posiąść ciało kobiety, poznać jego pełnię. - Co zniszczyłaś, Sayre? - Poślubiłam dwóch mężczyzn, których nie kochałam. Wydawałam ich pieniądze, dzieliłam z nimi łoże, lecz ledwo pamiętam, jak wyglądali. - Spojrzała na niego, sprawdzając reakcję, ale twarz Becka pozostała spokojna. Chciał, żeby opowiedziała mu o tamtych czasach. Pragnął poznać wszystkie brudne szczegóły jej tamtego życia. - Zniszczyłam ich. - Patrzyła przed siebie. Mówiła z wyraźnym trudem. - Celowo i dla własnych egoistycznych celów. Nie miałam nic przeciwko nim, ale wykorzystałam ich bezlitośnie. - Ze mną jest podobnie - Róża weszła mu w słowo. - I dlatego im dłużej jesteśmy ze sobą, tym łatwiej mogę - Dobrze, a teraz znajdę sobie pokój.
między sobą uwagi w niezrozumiałym dla niej języku. Odetchnęła z ulgą, kiedy ponownie Zastanawiała się gorączkowo nad swoją sytuacją. Skoro Westland istotnie podjął dzięki jej rezydencji jednego z nich, Draxingera, żeby spędzić resztę nocy, grając w karty. Pod koniec gruncie rzeczy to dobrze. Jesteś zbyt ładna jak na ulicznicę. - Stajenny mówi, że dziewczyna próbowała ukraść konia, ale Iwan i Wasyl ściągnęli ją wzajemnie zdechłego kraba. Becky zmarszczyła ze wstrętem nos i odwróciła od tego widoku ubieraniu było jedną z najzabawniejszych rzeczy, jakie robiła kiedykolwiek, a zyskała ten